Limes inferior czyli jak kapitalizm dał małpie brzytwę

Bunt mas Ortegi y Gasseta a pandemia COVID-19

Koniec historii czy śmierć przed burzą

Wciąż trwająca, choć niby dogasająca pandemia COVID-19, niczym błyskawica, oświetliła stół i pozwoliła dojrzeć więcej, niż widać w czasach spokoju.

Rok 2020 będzie na pewno w historii wspominany („O! Roku ów..”) jako wyjątkowy. Zbyt mało czasu upłynęło, by ocenić jakie zmiany on przyniesie. Można jednak pokusić się o refleksję nad stanem społeczeństw Zachodu, które obnażone ukazały wiele swych cech.

Bunt mas

Wydaje się, że trafną diagnozę procesu, który ma się na ukończeniu, postawił niemal sto lat temu Ortega y Gasset w „Buncie mas”, pisząc, że „gdy życiu publicznym jakiegoś kraju pojawiają się trudności czy konflikty, człowiek masowy domaga się natychmiast, by państwo się tym zajęło, by bezpośrednio, za pomocą będących w jego dyspozycji potężnych środków, rozwiązywało wszelkie problemy.

To‌ właśnie jest największe niebezpieczeństwo, jakie dziś zagraża cywilizacji: upaństwowienie życia, interwencjonizm państwowy, wchłonięcie przez państwo wszelkiej społecznej spontaniczności; wszystko to oznacza unicestwienie historycznej żywiołowości, która w ostatecznym rachunku utrzymuje, żywi i popycha naprzód ludzkie przeznaczenie. Dla masy, która napotkała jakieś trudności czy po prostu rozbudziła w sobie przemożny apetyt na coś, wielką pokusę stanowi owa stała i pewna możliwość zdobycia wszystkiego – bez wysiłku, walki, wątpliwości czy ryzyka – za naciśnięciem sprężyny puszczającej w ruch cudowną maszynę”.

Koniec historii czy koniec spokoju?

Pandemia unaoczniła ten problem z całą doniosłością- przyzwyczajeni do dobrobytu, do traktowania nas jak dzieci, wymagamy, aby rodzic (Państwo) błyskawicznie usunęło problem, niczym dziecko, nie myśląc o kosztach, długofalowych skutkach. Sukces XIX wiecznego kapitalizmu, który wygenerował niespotykane dotychczas bogactwo, dostępne wszystkim, niezwykły wzrost zamożności wszystkich ludzi, wykreował ortegowskie „masy”. Dla „mas” ideałem byłby wieszczony przez Fukuyamę koniec historii, czyli bezpieczny constans. Tymczasem życie to ciągła walka z entropią i tylko napięcie wywołane tą walką przydaje nam człowieczeństwa. A my nie chcemy już prawdziwego życia – potrzebujemy protezy, lukrowanej rzeczywistości bez bólu i cierpienia. Ma być miło i przyjemnie. Jak twierdzi Ortega y Gasset „życie to chaos, w którym człowiek czuje się kompletnie zagubiony. Podejrzewa, iż tak jest, ale przeraża go myśl o spotkaniu się twarzą w twarz z ową straszną rzeczywistością. […] żyć, znaczy czuć się zagubionym – ten, kto to przyjmuje, zaczyna sam siebie odnajdywać, zaczyna odkrywać swą autentyczną rzeczywistość i staje wreszcie na twardym gruncie. Jedyne prawdziwe poglądy to poglądy rozbitka. Cała reszta to retoryka, poza, farsa. Kto się nie czuje prawdziwie zagubiony, ten gubi się bezpowrotnie, a więc nigdy nie odnajdzie siebie samego, nigdy się nie zetknie z prawdziwą rzeczywistością.” Ponieważ jednak, powołując się znów na tego samego autora „rządzenie oznacza panowanie pewnej opinii albo też pewnego ducha, czyli że, ostatecznie rzecz biorąc, rządzenie to nic innego, jak sprawowanie władzy duchowej”, to aktualne demokratyczne rządy nie mają innego wyjścia, niż usuwając natychmiast zagrożenia prowadzić do dekompozycji zaatakowanych gangreną tyranii spokoju społeczeństw. Stąd powszechna niemal akceptacja drakońskich ograniczeń wolności, miękkiego przymusu szczepień – byle tylko zachować złudne poczucie bezpieczeństwa. Warto zauważyć, że Ortega y Gasset jako wzorcowe państwa oparte na idei buntu mas, stosujące przywołane techniki, przytaczał faszystowskie Włochy i ZSRR (książka wydana w 1929, więc A. Hitler nie doszedł jeszcze do władzy).

Co będzie dalej?

W naukach ścisłych negowanie rzeczywistości i niebranie pod uwagę skutków działań objawia się szybko: samolot spada, rakieta wybucha, silnik nie działa. W ekonomii, w procesach społecznych trzeba patrzeć, jak uczył Fernand Braudel – „longue duree”, gdyż przemiany cywilizacyjne następują powoli. Przykładów w historii jest wiele – najbliższym nam, Polakom może być doskonale opisany przez Jana Sowę („Fantomowe ciało króla”), trwający 300 lat rozkład I Rzeczpospolitej, gdzie faktyczna śmierć państwa polskiego wymagała kilkuset lat, by się objawić w realnej, fizycznej rzeczywistości.

Z tej też przyczyny tezy Ortegi y Gasseta nabierają dziś szczególnej mocy. Po niemal 100 latach kontury skutków procesów, o których pisał genialny autor zaczynają być widoczne.

Czy faktycznie zatem mamy do czynienia z rządami mas czy może żyjemy w świecie wymyślonym przez Janusza Zajdla w „Limes inferior”?

Czy jest możliwe, by ten trend odwrócić?

A może, jak twierdzi Wojciech Jóźwiak komentując teorie Stanisława Grofa ostatnio przywołane przez genialnego Jacka Dukaja (https://wyborcza.pl/ksiazki/7,154165,26995560,czego-nie-zobaczycie-w-diunie.html) jesteśmy po prostu w kolejnej fazie rozwoju, po której nieuchronnie nadejdą czasy opresji i depresji?

O tym – w kolejnym wpisie.

Jan Smuga

1 Komentarz do “Limes inferior czyli jak kapitalizm dał małpie brzytwęDodaj twój →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.