Białorusi.. ile Cię cenić trzeba…

DLACZEGO POLSKA JEST WINNA KRYZYSU GRANICZNEGO?

J’Accuse…!

Napięta sytuacja na granicy polsko- białoruskiej wywołuje dużo społecznych emocji. Warto jednak zastanowić się nad przyczynami tego stanu rzeczy. Doskonałą analizę wielu wątków relacji polsko-białorusko-rosyjskich zawarł M. Budzisz w pozycji :”Iluzja wolnej Białorusi. Jak walcząc o demokrację można utracić ojczyznę”.

STRZESZCZENIE:

Polska jest winna sytuacji na granicy z Białorusią. Na własne życzenie Łukaszenka stał się naszym wrogiem. Prowadząc irracjonalną z punktu widzenia polskiego interesu politykę wymagania od Łukaszenki przeprowadzenia demokratycznych reform, nie dbając o budowanie jakichkolwiek aktywów na Białorusi, wepchnęliśmy ten kraj w ręce Moskwy.

SZCZEGÓŁY:

Stanowisko Rosji

Wspomniany M. Budzisz szczegółowo opisuje różne elementy układanki, jaką jest Białoruś w relacjach z Polską (Zachodem) i Rosją, w tym głoszoną obecnie możliwość „wchłonięcia” Białorusi przez Rosję, pisząc m. in. „integracja państwowa Rosji i Białorusi, nawet jeśli elity obu państw osiągnęłyby co do tego porozumienie, bez społecznie dominujących trendów na rzecz zjednoczenia, może doprowadzić co najwyżej do zwielokrotnienia problemów po tym, jak zbuduje się twór słaby, bez legitymacji i kwestionowany przez liczące się siły społeczne. Z tego też względu, obecnie nie ma mowy o połączeniu obu państw, można co najwyżej mówić o ich aliansie politycznym” (ten i dalsze cytaty za M.Budzisz, „Iluzja..”).

Wydaje się natomiast, że Rosji nie jest potrzebne formalne połączenie z Białorusią, a wystarczy jej kontrolowanie kluczowych aspektów jej suwerenności –polityki wojskowej, gospodarczej, medialnej i zagranicznej, co faktycznie sytuuje Białoruś w rosyjskiej strefie wpływów, a jednocześnie pozwala Putinowi na wykorzystywanie Łukaszenki jako wygodnego proxy („to nie my, to Białoruś..”). Rosji na rękę jest natomiast destabilizacja Białorusi do tego stopnia, by stać się gwarantem jej bezpieczeństwa, w tym gwarantem bezpieczeństwa samego Łukaszenki.

Zmarnowane 30 lat

Przez 30 lat po rozpadzie ZSRR Polska polityka wschodnia nie istniała. Przyjęliśmy optykę kolektywnego Zachodu powtarzając piękne historyjki o demokracji i prawach człowieka, zapominając o własnych interesach. Nie wspominając o (ponoć przestawionej) ofercie Białorusi stworzenia polsko-białoruskiej unii celnej i bliskiej współpracy, jaka pojawiła się na początku lat ’90 XX wieku, gdy Rosja była słaba i nie mogła przeciwdziałać takim inicjatywom, sam Łukaszenka długo starał się balansować i zbliżyć do Polski i Zachodu. Taka oferta polegała na prostej umowie: „za cenę finansowego wsparcia gotowi jesteśmy bronić swojej geostrategicznej niezależności, ale nie liczcie na zmiany wewnętrzne. Jeśli ta opcja się nie sprawdzi, to pozostaje pogłębienie integracji gospodarczej, a następnie politycznej z Federacją Rosyjską.” Polska, zamiast grać w tę grę i budować mosty m.in. ustami ministra Rau, w obłąkańczy sposób małpowała narrację Zachodu i wspierała białoruską „opozycję” i „demokrację”, co „z punktu widzenia interesów polskich [było] jednak świadectwem oderwania od rzeczywistości, próbą gry w ruletkę, niestety, rosyjską”. Zatem „napływające ze świata, w tym adresowane przez polską dyplomację wezwania do dialogu i politycznego rozwiązywania problemów, są skazane na niepowodzenie. Nie ma nawet stron, nie mówiąc już o braku woli rozmowy”.

Groteskowa opozycja i mądry Łukaszenka

Swoją drogą, polityczną „jakość” opozycji białoruskiej, w szczególności Pani Cichanouskiej, o której Łukaszenka mówił w protekcjonalny sposób, nazywając ją „dziewczynką”, a „która została wypchnięta przez politycznych graczy na pierwszą linię, nie do końca zdając sobie sprawę, w czym uczestniczy”, świadczy choćby jedna jej wypowiedź. Kandydatka podczas rozmowy z rosyjskim portalem Lenta, zapytana o stosunek do dekomunizacji, odpowiedziała: „Jest mi bardzo wstyd, ale nie wiem, co to takiego”. Dodała, że zapisze sobie to słowo i sprawdzi jego znaczenie.

Symptomatyczny i pokazujący faktyczny brak polskiej polityki wschodniej jest pogląd przedstawiony przez byłego analityka Ośrodka Studiów Wschodnich, doradcę eurodeputowanego Marka Siwca i doradcę sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, który jest „emblematyczny dla pewnego stylu myślenia o polskiej polityce wschodniej, a który zakłada jej wpisanie w politykę unijną i programową niesamodzielność, uzależnienie od stanowiska Niemiec oraz przekonanie o niewielkim polu manewru i możliwościach.”

Pozostawiony sobie Mińsk nie mógł „sobie pozwolić na rozluźnienie związków gospodarczych z Rosją. Była to raczej kwestia czysto pragmatyczna, a nie ideologiczna.” Odrzucony przez Zachód Łukaszenka wiedział, że „ alternatywą dla polityki gospodarczego uniezależniania się od Rosji jest nędza”.

Andriej Kortunow, dyrektor Rady ds. Polityki Zagranicznej, twierdził zresztą, że spodziewana twarda reakcja kolektywnego Zachodu na białoruskie wydarzenia z oczywistych względów zmniejszy możliwości Łukaszenki, ograniczy jego pole manewru i pozbawi go części dotychczasowych atutów.

Mimo wszystko trzeba zauważyć, że długotwałe balansowanie Łukaszenki (m.in. sprawa „wagnerowców” w kontekście konfliktu Rosja – Ukraina) zostało odebrane, przez „pragmatycznie nastrojone rządy państw Azji Środkowej, z których niektóre już orientują się otwarcie na Chiny, a niektóre na Stany Zjednoczone i Turcję […] za oznakę słabości Moskwy, ostateczne potwierdzenie kurczenia się świata rosyjskich wpływów i wyciągają z tego jedyne możliwe wnioski, czyli należy obrać kurs na większą niezależność”. Byli zatem tacy, którzy dostrzegali pole manewru.

Co mogła zrobić Polska

Niewątpliwie Polska mogła „utrzymać, a być może nawet rozszerzyć preferencje wizowe dla Białorusinów, zmniejszając choćby ich cenę. Niewątpliwie w naszym interesie jest rozszerzenie relacji naukowych i kulturalnych. Zresztą wiedza na temat tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, co wymaga być może zbudowania specjalnych placówek badawczych i wzmocnienia istniejących, winna być naszym orężem, również w toku wewnątrzunijnych dyskusji”.

Ponadto Białoruś „jest potentatem w zakresie produkcji nawozów potasowych, być może winniśmy ich więcej kupować za naszą wschodnią granicą, choćby po to, by w ten sposób zmniejszać uzależnienie naszego sąsiada od Rosji”.

O moich osobistych doświadczeniach i spostrzeżeniach o poszukiwaniu przez Łukaszenkę dróg porozumienia z Polską pisałem TUTAJ.

Co dalej?

Wydaje się, że 30 lat zaniechań, czy choćby niewykorzystanie szans ostatnich kilku lat, gdy Łukaszenka szukał porozumienia z Polską, skutkuje tym, co mamy na granicy. Irracjonalna z punktu widzenia polskiego interesu polityka wymagania od Łukaszenki przeprowadzenia demokratycznych reform i niedbałość o budowanie jakichkolwiek aktywów na Białorusi, wepchnęła ten kraj w ręce Moskwy. I nie jest tu winien Łukaszenka, bo on, racjonalnie gra tym, co ma w ręce, by utrzymać się przy władzy. To Polska w pierwszej kolejności odpowiada za ten stan rzeczy i sama jest winna problemów na granicy. Gdybyśmy grali inaczej, to tego typu wydarzenia mogły pojawić się na granicy pod Smoleńskiem, a nie pod Sokółką.

Polski Rządzie  – J’Accuse…!

Dziś, wydaje się, że za późno, by odwrócić bieg zdarzeń. O tym, co powinna zrobić dalej, w następnym wpisie.

Jan Smuga

3 Komentarze do “Białorusi.. ile Cię cenić trzeba…Dodaj twój →

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.